O grządkach i ich planowaniu


Z grządkami należy się zaprzyjaźnić. Bez tego nic. Grządki pozostawione sobie same popadną w grządczą depresje, zapadną się w sobie i sczezną marnie w poczuciu straconego życia. No. Może nie życia, a sezonu wegetacyjnego. Ze swoimi grządkami należy przebywać, dotykać ich, miziać, iskać je, czyli wyskubywać różne małe, zielone roślinki które pojawią się tam nieproszone. 
Dobrze uformowane na wiosnę grządki zostaną przez najbliższych kilka miesięcy Twoimi kolegami (koleżankami?) z pracy. Tej drugiej pracy nowoczesnego wieśniaka zarabiającego na przyjemność grzebania w ziemi grzebaniem w komputerze podłączonym do Internetu.
 Jeśli naprawdę chcesz dumnie zbierać plony swojej pracy przez najbliższe kilka miesięcy, to musisz znać każdą swoją grządkę od podszewki, od podbudowy, od samego jej dna i fundamentu wzruszonego w kwietniu szpadlem dumnie dzierżonym w Twojej miękkiej ręce i zasypanego ciepłym, wiosennym gnojem.
Bez tego nic. 
Jeśli liczysz na to, że samo się zrobi, samo urośnie - no bo przecież mówili, że w nowoczesnej permakulturze samo rośnie - grubo się mylisz. 

Jak zasiejesz, tak zbierzesz. Jak przygotujesz - tak zasiejesz. 

Oczywiście stosując się do pewnych zasad kardynalnych - o których za chwilę - możesz zminimalizować ilość swojej pracy, a nawet uczynić ją przyjemną a nie tylko pożyteczną. Ale jeśli któraś grządka nie nasyci się Twoim potem, jeśli nie oddasz je tysiąca kalorii, to i nie zbierzesz ich z powrotem. Tak uważam. I wszelkie opowieści na temat samoobsługowego, nie wymagającego pracy ogrodu należy potraktować jak bajki z mchu i paproci. Rzeczywiście mistrzowie ogrodnictwa symbiotycznego są w stanie doprowadzić swoje ogrody i ogródki warzywne do stanu wręcz bezobsługowego, ale jeśli poczytać ich dokładniej to dowiesz się, że doprowadzenie ogrodu do takiego stanu zajęło im długie lata i było okupiona pasmem porażek. Sam też porażek doświadczysz, szczególnie jeśli literalnie i wprost będziesz chciał zastosować przeczytane  lub zasłyszane na modnych ostatnio warsztatach „święte zasady permakultury”. Traktuj te i inne dobre rady jak wskazówki, jak relacje z doświadczeń tych, którzy byli na tej ścieżce (grządce) przed Tobą. Ale pamiętaj, że Twoja grządka to Twoja grządka. Nie ma takiej drugiej, co oznacza, że sam będziesz musiał wypracować najbardziej efektywne w Twoim przypadku sposoby i zasady uprawiania tej starodawnej sztuki jaką jest ogrodnictwo. 

A więc, mniej filozofii, więcej pracy fizycznej.

A, że praca powinna mieć sens, a więc plan i koncepcję, zanim zaczniesz beztrosko machać łopatą, usiądź i przeczytaj kilka dobrych rad.

Po pierwsze: Zaplanuj lokalizacje grządek i ogrodu.
Po drugie: Zaplanuj co z czym i gdzie i kiedy będziesz siał
Po trzecie: Przygotuj grządki bogate w minerały, składniki odżywcze i wilgoć. A więc grządki podniesione, przekładane przeróżną materią organiczną jak - nie przymierzając - soczysta lazania. 

Ale przede wszystkim - zacznij od małej powierzchni. Choćby od jednej grządki. Potem przyjdzie czas, że zaplanujesz cały ogród.

A grządki planuj tak:

Jak najbliżej domu - jeśli ten dom już masz. 
Wystarczająco niedaleko - jeśli domu nie masz i planujesz dopiero jego budowę, choć  bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Wielu było takich chwatów co to chcieli równolegle dom budować, ogród zakładać, owce i kozy hodować. Skończyli marnie. Zniechęceni, przemęczeni, nadwyrężeni. Nie da się. Jedynym na to sposobem jest lokalizacja grządek w bezpiecznej odległości od budowy i przekazanie budowy ekipie na tyle sprawnej aby w jeden sezon dom ci postawiła. Bo pomysł z dojeżdżaniem do pielęgnacji ogrodu gdzieś z dalekiego miasta nie jest najlepszy. 


Dlatego zajmijmy się przypadkiem planowania ogrodu przy stojącym już domu, w którym ogrodnik mieszka. 


Najlepiej aby dom miał osobne, gospodarcze wyjście na ogród bezpośrednio połączone z kuchnią i spiżarnią. W praktyce okaże się, że to wejście będzie znacznie częściej używane niż główny portal wejściowy. Zauważ, że tak domy były dawniej na wsiach budowane. Jedno wejście od drogi, drugie wejście na gospodarstwo. To bardzo praktyczne rozwiązanie. Ale o tym innym razem, gdy będę opisywał szczegółowo kwestie planowania domu, teraz o grządkach.

Idealnym rozwiązaniem jest gdy ogród położony jest na wschód od domu. Będzie on wtedy oświetlony porannym, rześkim słońcem, miłym dla tych, którzy lubią pracować rano. Z kolei po południu, pod wieczór skryje się w przyjemnym cieniu, który umili prace lub wieczorne podlewanie. 

Najbliżej domu i kuchni powinny rosnąć rośliny najpotrzebniejsze w kuchni, czyli zioła i przyprawy: szczypiorek, koperek, mięta, pokrzywa. Bezpośrednio przy wschodniej ścianie domu, pod oknem sypialni mogą znaleźć się pnące róże, pachnące zioła i kwiaty dla polepszenia jakości powietrza i miłych doznać zapachowych każdego ranka.

Kawałek dalej planuj warzywa wymagające częstej pielęgnacji i częstego podlewania, wszelkie kapusty, sałaty liściaste, groszki pnące, buraki, fasole, cebule, marchew, pasternak, szpinak. Wysiewaj je w grupach, w parach. To osobna nauka - allelopatia - czyli „dobre sąsiedztwo”. Zasada według której należy siać obok siebie te rośliny, które dają plon w innej przestrzeni (temat na osobny rozdział). Np. marchewka obok szpinaku, bób pnący niech będzie wsadzony w pryzmę ziemniaków. Obok rzędu marchwi dobrze jest posadzić rząd cebuli, choć obie rosną w ziemi, ale wzajemnie odstraszają swoje pasożyty. Wskazówką allelopatii może być nasz smak. Te warzywa, których smaki się dopełniają, będą dobrze czuły się obok siebie na grządce: ogórki sadź z koperkiem, koperek posadź nad ziemniakami, pomidory niech rosną nad cebulkami, pomiędzy główki kapusty można wsiać kminek.  Świetnym strażnikiem delikatnych upraw jest oczywiście czosnek. Posadzony wokół sałat, pomidorów, ale także drzew owocowych, będzie dobrze odstraszał pasożyty, ślimaki i inne szkodniki. Generalnie na nowych grządkach powinno być gęsto od dobroci, tak gęsto żeby chwasty nie miały miejsca i pożywienia dla swojego wzrostu.

Gdzieś najdalej sadź te, które świetnie poradzą sobie same, te wszystkie bulwiaste, gruboskórne, mało towarzyskie ziemniaki, agresywne dynie, cukinie, kabaczki, które dobrze jest obsadzić słodką kukurydzą, lub pnącym, słodkim groszkiem czy fasolką. Pamiętaj tylko aby zabezpieczyć je czymś co odstraszy potencjalnych ptasich agresorów. Grządki oddalone od domu będą szczególnym polem zainteresowania latających łakomczuchów.

Zeszłego lata byliśmy świadkami pięknej scenki rodzajowej, gdy pewien Pan Bocian urządzał sobie regularne obiady na naszych młodych dyniach. Przekuwał je brutalnie swoim twardym dziobem, dobierał się do soczystego miąższu i ucztował. Nawet nie bardzo przejmował się naszymi pokrzykiwaniami czy groźbami.

Pamiętaj, że ogród jest miejscem przemiany materii, która dokonuje się także dzięki pracy rąk ludzkich. Dlatego do ogrodu powinien być zapewniony wygodny dostęp dla transportu kompostu, siana, obornika, gnoju, wody. 
W pierwszym roku zakładania ogrodu zaplanowaliśmy go za daleko od domu. Z lenistwa. W miejscu gdzie mógł dojechać ciągnik sąsiada, który zrobił nam piękne redliny. Z ogrodu nic nie wyszło mimo, że odległość około stu metrów nie wydaje się jakaś ogromna. Ale ręczne codzienne podlewanie, trójka dzieci i mnóstwo codziennych problemów skutecznie utrudniły nam codzienną, rzetelną pielęgnację. A z ogrodem na wiosnę jest tak, że wystarczy raz, drugi odpuścić, zapomnieć i koniec. Wszystko zarasta. Tamto miejsce właściwie zarasta trawskiem do dziś. Nawet koszenie jest utrudnione, bo ziemia tam nierówna, redliny głębokie zostały, kosiarką nie wjedziesz, kosą się nie zamachniesz. Pozostał pomnik naszej porażki. 
W tym roku zasadziliśmy tam wczesną wiosną krzewy i drzewa. Takie które nie wymagają częstej pielęgnacji. Zobaczymy.

Drugiego roku naszego gospodarzenia wpadliśmy na pomysł aby grządki miały kształty nieregularne, miękkie, organiczne. Aby po prostu były takie jak wyjdą „spod ręki”, spod łopaty. Może i fajnie, ale okazało się w takim układzie ścieżki zajmują nieproporcjonalnie dużo terenu, a manewrowanie z taczką jest mocno utrudnione. Konstrukcja grządek była prawidłowa, ale kształt ogrodu i ścieżek skutecznie utrudniał efektywną pracę. 

W tym roku, przystępując do zakładania ogrodu po raz trzeci postanowiliśmy zaplanować grządki jak należy. Według starej, dobrej, szkoły. Są prostokątne. Szerokie na około metr, podniesione, z wąską ścieżką pomiędzy. Ale szczegółowo o ich konstrukcji i zasiewie napiszę następnym razem.

Komentarze