O owcach - opowieść satyryczna


Znowu przez ogrodzenie przelazły, znowu nabroiły tak, że człowiek chciał nóż rzeźnicki, prosty, idealnie jak brzytwa naostrzony złapać i uboju rytualnego wprost na łące dokonać! Niech krew płynie i wsiąka w spragnioną ziemię, ofiary by człowiek dopełnił  i by już więcej siatki dobrej, elektrycznej, specjalnej spomiędzy runa owczego zasranego wydłubywać nie musiał! Wlazły znowu w siatkę, słupki poprzewracały! Jedna tak się zaplątała, że tylko beczała i jęczała cichutko, żeby ją odplątać. Żeby się człowiek ruszyć musiał, sprzed komputera, z chałupy żeby wylazł i przylazł i wyplątał, pomiział, podrapał, podotykał!  A mają w środku trawę bujną, a jeszcze gałązek z listkami lipy soczystymi im nałamałem rano, o świcie dałem, położyłem, poczęstowałem, żeby jadły, żeby miały. To nie! To musi ten łeb kudłaty, głupi pchać w tą siatkę, przez oczko przełożyć, bo trawa za siatką przecież lepsza na pewno! Bo bardziej soczysta. Głuuuupieee te owce, głuuupieeee…..    A skąd cholery kudłate wiedzą, że prądu w pastuchu nagle zabrakło to nigdy się nie dowiemy….
Człowiek myśli, że jest mądrzejszy, że sprytniejszy, że rządzi tym swoim gospodarstwem i sprawia, że rzeczy się dzieją. Myśli, że jak wskaże rogaciźnie wyraźnie, prosto, jaskrawopomarańczową siatką rewir i tym rewirem przekaże prosty komunikat, że tu, że oto ja człowiek trawę moją wam daję i trawę tą tutaj będziecie dziś żreć  i kosić moje pastwiska aby pięknie wyglądały. I to będzie dobre. Tak myśli człowiek w swej pysze. A owce wiedzą lepiej. Ich zbiorowa dusza ich umysł zbiorowy, złośliwy do cna, chciwy na trawsko, kombinuje zmultiplikowany pogłowiem i pożąda. Chciwie i nienasycenie pożąda trawy za ogrodzeniem. Wyczuwa jakoś pole magnetyczne, bo przecież nie podejdzie, pyskiem nie dotknie jak napięcie puścisz złośliwie, zapobiegliwie, z troską napięcie włączysz i z obawą o uprawy swoje na grządkach tuż niedaleko pielęgnowane. Włączysz to napięcie i patrzysz. Schowasz się trochę za oknem w domu i patrzysz. Patrzysz jak łażą, jak skubią tu i tam, jak bardziej zielonej trawy szukają, ale do ogrodzenia nie podejdą, nosem nie dotkną. Cwaniary. Ale jedna taka, co ma dłuższe futro, bo jej jeszcze człowiek nie ostrzygł tej wiosny, bo siły i czasu zabrakło. I ta jedna już wie, że futro grube prądu nie przewodu, że izoluje świetnie nie tylko od upału, ale od napięcia też. I zmawia się zaraz z innymi i czujesz właściwie, jak te ich mózg zbiorowy, zmultiplikowany podjął już decyzję, już wyznaczył ją do zadania specjalnego. I patrzysz, widzisz i nie wierzysz, że tak się dziać może. Że podchodzi gruba jedna taka nieostrzyżona owca bokiem do pastucha elektrycznego, tu podejdzie, tam podejdzie, niby nic, niby dla zmyłki tu skubnie, tam skubnie, ale gdzie stanie przy siatce tam się oprze lekko bokiem, sprawdzi czy się siatka podda, przejdzie kawałek, oprze się mocniej, znowu sprawdzi i w końcu trafi! Trafi na takie miejsce, że się siatka ugnie, że się słupek obali, że napięcie w ziemię pójdzie, obwód rozłączy i stado uwolni. I pójdą wszystkie gdzie je węch poniesie! Pójdą w ogródek, groszek wyjadać i sałaty! Pójdą do sąsiada na truskawki. Pójdą w kukurydzę cienia szukać. Gdzieś pójdą, to pewne jak to, że teraz stoją przede mną i udają bezmyślne kretynki. 

Komentarze